Potężny pożar na pograniczu Witkowa i Borowiny o mało nie zakończył się tragedią.
Płomień rozprzestrzeniał się błyskawicznie. – Języki ognia sięgały nawet pięciu metrów i szły prosto na nasze domy – mówi pan Jan Kapłon, mieszkaniec Borowiny, który ratował się przed żywiołem. W Lokalnej nr 593 przeczytacie bezpośrednie relacje mieszkańców, którzy przekonali się jak niebezpieczny może być pożar.
(pt)